Od dłuższego czasu chciałbym podzielić się pewną refleksją i właśnie nastała ku temu dobra chwila. Jestem po kolejnej rozmowie z osobą w wieku podobnym do mojego, podczas której padło dobrze mi znane: „Ale ja nie mam komu przekazać firmy”. Słyszę to dosyć często, podobnie jak stwierdzenie, że co ja mogę na ten temat wiedzieć, skoro mój syn od lat pracuje w Kancelarii i jest adwokatem. Rzeczywiście, moja sytuacja jest inna. Jednak nie oznacza to wcale, że nie wiem przed jakimi wyzwaniami stoją moi znajomi, przyjaciele i klienci prowadzący swoje firmy. Wręcz przeciwnie, spojrzenie kogoś z zewnątrz i z dystansem często pozwala na to, aby spokojnie rozważyć, komu przekazać biznes, w jakiej formie i na jakich warunkach.
Nie ma odpowiedniego następcy?
Zasadniczym problemem wydaje się być brak odpowiedniego następcy, najlepiej naszego dziecka. A dlaczego dziecka? Ponieważ to do nich mamy zaufanie i chcielibyśmy, żeby firma pozostała w rodzinie i zabezpieczała jej byt. Często bywa tak, że w bliższej, czy dalszej rodzinie nie ma potencjalnego sukcesora, albo nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jest kuzyn, siostrzeniec lub inna osoba, która chętnie weszłaby do firmy, lecz po prostu nie wie, że taka możliwość jest dla niej otwarta.
Zdarza się też i to często, że sukcesorzy nie chcą przejąć firmy albo nie są gotowi na sukcesję. Nie każdy sukcesor chce podjąć się prowadzenia rodzinnego biznesu, szczególnie jeśli jedyną rolą w jakiej go widzimy jest rola szefa. Tymczasem zazwyczaj mają oni inne, swoje plany na życie, związali się z odmienną branżą i nie jest dla nich priorytetem, aby umacniać rodzinną markę i rozbudowywać firmę. Wielu potencjalnych sukcesorów woli założyć własną działalność, niż przejąć ją od rodziców. Pierwiastek przedsiębiorczości zaszczepiony w młodych ludziach, którzy przyglądali się rodzicom prowadzącymi firmę, kieruje ich w stronę nowych wyzwań i trudno ich o to obwiniać. Paradoksalnie, to właśnie może stanowić ich atut, jeśli kiedyś dojdzie do przekazania im firmy. Wiedza, doświadczenie zdobyte na innych obszarach, samodzielność – tego wszystkiego nie da się przecenić. W dzisiejszych czasach prowadzenie firmy przy wsparciu kompetentnych pracowników czy nawet menedżerów nie jest niczym nadzwyczajnym. Sukcesor może realizować się jednocześnie na innym polu i czerpać również z tego satysfakcję. Kto powiedział, że nasze dzieci muszą całe swoje życie spędzić od rana do wieczora w firmowych murach, tak jak my to robiliśmy?
Kiedy mój następca będzie gotowy, żeby mnie zastąpić?
Jeżeli już pojawią się u naszych następców chęci do prowadzenia rodzinnego biznesu, często w ocenie ich samych nie są oni gotowi na przyjęcie nowej roli. Dla jednych będzie to oznaką braku odpowiedniego zmotywowania, podczas gdy dla innych przejawem dojrzałości i odpowiedzialnego podejścia do sprawy. Dlatego właśnie warto, aby nasz przyszły następca znał strukturę firmy, schemat działania, plany biznesowe i to, co wiąże się z bieżącą działalnością firmy. Przy odpowiednim wsparciu, szczególnie ze strony dotychczasowego szefa, stopniowo doprowadzimy do sytuacji, w której faktyczne przekazanie sterów dokona się w płynny sposób. To samo dotyczy sytuacji, w której to my, jako nestorzy nie dowierzamy, że sukcesor jest gotowy, wystarczająco odpowiedzialny, zmotywowany, zna otoczenie rynkowe, poradzi sobie z zarządzaniem ludźmi, nie będzie niepotrzebnie ryzykował, zrozumie istotę naszego biznesu, będzie posiadał odpowiednie wykształcenie, utrzyma dotychczasowych klientów, nie narobi długów, wypłynie na nowe rynki, podejmie się nowych wyzwań… Takich wymogów mamy zazwyczaj bardzo dużo i z tego również warto zdawać sobie sprawę.
Wystarczy się rozejrzeć
Piszę o rodzinnej sukcesji, ale w przypadku kiedy z powyższych względów nie ma możliwości przekazania biznesu w ręce najbliższych, warto rozejrzeć się w kręgu otoczenia naszej firmy – być może jest tam jakaś zaufana, ambitna osoba, której moglibyśmy zaufać. Wieloletni pracownik, czy dynamiczny manager może być wzorowym materiałem na sukcesora. W takim przypadku mamy pewność, że jest to ktoś, kto zna firmę „od podszewki”, zna jej strategię działania i plany na przyszłość. W tym przypadku również warto stopniowo przekazywać odpowiedzialność i jednocześnie krok po kroku ustępować z firmy, upewniając się przy tym, czy to był dobry wybór. Taki scenariusz zazwyczaj wiąże się z pozostawieniem sobie lub przekazaniem naszym bliskim części posiadanych udziałów w firmie. Nierzadko dotychczasowy Prezes otrzymuje tytuł „honorowy” lub wchodzi w skład Rady Nadzorczej. Możliwości działania jest tu naprawdę sporo. Nie można zapominać o zabezpieczeniu swojej przyszłości. Jednym z elementów planu sukcesji jest formalne uwzględnienie swojej roli w firmie lub poza nią, a także zabezpieczenie finansowe i prawne wypracowanego majątku. Temu zagadnieniu poświęcę osobny wpis.
Podsumowując, kiedy ktoś mówi mi, że nie ma komu przekazać biznesu, pytam, czy rozmawiał z rodziną o dalszych losach firmy, czy pytał dzieci o to, czy poprowadzą w przyszłości firmę. Najczęściej słyszę, że nie…. Największa bolączką dla firm zbliżających się do momentu sukcesji jest brak rozmowy z potencjalnymi następcami. Zbyt późno podejmujemy decyzję o sukcesji, a przede wszystkim nie planujemy jej z wyprzedzeniem. Potem nie pozostaje już nic innego, jak tylko gorączkowo poszukiwać rozwiązania będącego „mniejszym złem”, z uszczęśliwieniem naszych dzieci na siłę i ostatecznym postawieniem ich w roli sukcesora włącznie.